Jarosław jot-Drużycki Jarosław jot-Drużycki
683
BLOG

Czas Apokalipsy

Jarosław jot-Drużycki Jarosław jot-Drużycki Kultura Obserwuj notkę 0

- Jestem dzieckiem Czernobyla - odezwała się nagle. Odwrócił się. Leżała na brzuchu, brodę wsparła w wąskich dłoniach. Czarne włosy okrywały ramiona, a tuż obok, na ścianie, cień wiernie odrysowywał jej profil. Tylko ten nos, ten nos był jeszcze większy i jeszcze bardziej ostry.

Ten sam cień towarzyszył przed wiekami wałaskim kobietom, które późnym popołudniem podążały za rozkołysanymi barkami swych mężczyzn ku ostatnim graniom Beskidów. Przed oczami wędrowców roztaczały się zasiedlone zielone doliny. Nad nimi unosiły się białe mgiełki dymu zmieszane z monotonnym dźwiękiem kościelnych dzwonów. Ale do tej rajskiej krainy nie miały prawa wstępu wyraziste profile przybyszów. Osiadali zatem u podnóży gór, wypasali swe zafajdane owce na dziewiczych halach i próbowali zawrzeć wieczysty pokój z Rzeką, która dwukrotnie w ciągu roku miała kaprys zmienić koryto.

Odkąd się tu znalazł od razu upodobał sobie te tustelańskie kobiece twarze - ostre nosy, czarne włosy i te żywe, skrywające w sobie...
- Jestem dzieckiem Czernobyla - powtórzyła i spojrzały na niego wielkie piwne oczy, w których, niczym w tęczówkach Madonny z Guadalupe, można było dostrzec zastygłe obrazy dokumentujące szlak sekretnej wędrówki z południowych Karpat, a może nawet i z samej delty Dunaju.
- To dwudziestego ósmego kwietnia, prawda? - rzucił odruchowo.
- Nie, dwudziesty szósty. To się stało dokładnie dwudziestego szóstego. Wtedy się właśnie urodziłam.

Nie chodziło mu jednak tak naprawdę o konkretną datę. Przypomniał sobie ów przełom kwietnia i maja 1986 roku. Ósma klasa podstawówki. Za półtora miesiąca egzaminy do liceum. Lecz wpierw wiosenny rajd w góry z rodzicami i ich znajomymi. Pierwsze w życiu ciemne lekkie piwo na dworcowym peronie i powrót zatłoczonym expressem do Miasta. I ta nagła wieść o jakimś wybuchu w Sowietach, o totalnej katastrofie na miarę Hiroszimy i Nagasaki. Uporczywe wsłuchiwanie się w szum "Wolnej Europy", pochód pierwszomajowy, na który musiał pójść jego Ojciec, Wyścig Pokoju, startujący po raz pierwszy w swej blisko czterdziestoletniej historii z Kijowa i jednoczesny wielki wyścig z radioaktywną chmurą, która wisiała nad Miastem i nad całą środkowo-wschodnią Europą. I wtedy Matka, kierując się pierwotnym instynktem wpadła nagle na genialny pomysł, aby uciec jak najdalej, najdalej jak się da. A najdalej było Świnoujście.

W pociągu usłyszał o Gwieździe Piołun, o której jest mowa w Księdze Apokalipsy.
- W jednym z ukraińskich dialektów piołun nazywany jest "czornobylem" - tłumaczył współpasażer. Ktoś inny opowiedział zaraz historyjkę o pasącej się na łące krowinie, którą zapobiegliwy gospodarz opatulił w celofan. Ale nikt nie wiedział nic pewnego, poza tym, że telewizja kłamie, a już najbardziej to łże rzecznik prasowy rządu.

Nad ranem pojawili się w Świnoujściu i siedzieli tam przez kilka dni wraz z Matką, Bratem, Ciotką i jej dziećmi. Wielka majówka. Niezasłużenie nieoczekiwane wakacje nad morzem. I znów powrót. A w szkole usłyszał nową wyliczankę, z rozkoszą powtarzaną przez młodszych kolegów:

Dylu-dylu, dylu-dylu
Pierdolnęło w Czernobylu.
Raz, dwa, trzy
Promieniujesz ty!


- Cała klasa do gabinetu lekarskiego - głos wychowawczyni był suchy i gogiczny, jakby właśnie powiedziała: "wyjmujemy karteczki i piszemy". Pobiegli. Pielęgniarka rozlewała płyn Lugola i odhaczała nazwiska. Pili po kolei z jednego kieliszka. Wnuk generała (tego samego generała, który wbrew Stalinowi wysłał na Przyczółek swoich żołnierzy, by ratować płonące Miasto) uniósł lekko szklaneczkę z płynem i wzniósł toast
- To za naszych braci! - wychylił duszkiem. Śmiech. Pielęgniarka zebrała puste naczynie.

- Ciekawe czy wtedy w szpitalach dawano płyn Lugola?...
- Nie wiem - usłyszał. - Właśnie się rodziłam.
- Rodziłaś się...
Piętnaście lat różnicy to chyba dużo. To pół pokolenia. A może nawet i dwie trzecie? Nie miała jeszcze dwóch miesięcy, kiedy on zdawał egzamin do renomowanego liceum. A później... później chodziła w parach na przedszkolne spacery, jak go wreszcie dopuścili do matury.

Zaczął tak zmierzać przez kolejne lata... Ojej! obchodziła dokładnie dziesiąte urodziny, kiedy on przed ołtarzem zawierał "święty i nierozerwalny" związek. Poszła do piątej klasy, gdy jemu urodził się pierworodny... Wreszcie dotarł do roku 2011, do tego małego miasteczka, do tego niezbyt szerokiego łóżka, w którym leżała na brzuchu prapraprawnuczka wałaskich nomadów. Ale nie jest przecież małą dziewczynką, w jej wieku jego żona dała mu przecież już drugie dziecko.

Doskonale zdawał sobie sprawę, że nie jest pierwszym, który usiłuje zmierzyć się z upływającym czasem. Że nie on pierwszy dostrzegł potęgę Chronosa, przed którym każdy kiedyś musi stanąć oko w oko. To taka forma inicjacji, aby móc zostać świadomym uczestnikiem czwartego wymiaru. Przerażająca. Cholernie przerażająca. Z takim samym zdziwieniem reagują dziewczyny na pierwszą miesiączkę, a chłopcy na podszepty Onana. Potem jest już dużo łatwiej. Można się przyzwyczaić. I niewykluczone, że kiedyś, kiedy - jak to zgrabnie określił jego przyjaciel - przewiąże szalem swoją żółwią szyję, spotka w łóżku kobietę, która mu powie: "wiesz, jestem dzieckiem World Trade Center".
- Trzynasty? - zapyta wtedy z głupia frant.
- No nie - zdziwi się kobieta młodsza o rok od jego córki - to było jedenastego, jedenastego września 2001.

                                                                                      * * *

- O czym ty tak myślisz? - zapytała. Spojrzał w oczy Madonny.
- Wiesz, zastanawiam się, czy nie jesteś Czarnym Jeźdźcem, a właściwie Czarną Amazonką o odurzającym zapachu piołunu, która przed wiekami przybyła ze Wschodu, aby przynieść mi w prezencie uczucie głodu. Głodu za zbiegłym czasem.
 

Wtrynia swe trzy grosze od 26 maja 2009 r. "Hospicjum Zaolzie" - rzecz o umieraniu polskości na zachodnim brzegu Olzy Wydawnictwo Beskidy, Wędrynia 2014 Teksty rozproszone (w sieci) Kogo mierzi Księstwo Cieszyńskie. W poszukiwaniu istoty bycia "stela" (Dziennik Zachodni) Mocne uderzenie (obrazki z Wileńszczyzny) (zw.lt) Wraca sprawa Zaolzia (Rzeczpospolita) Cień Czarnej Julki (gazetacodzienna.pl)   Lubczasopismo   Sympatie

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura